Dala dala czy bajaji?

 

O wschodzie słońca, gdy wychodziłyśmy z domu na mszę w parafii, słychać było śpiew ptaka, przypominający wiosenny śpiew kosa. W połączeniu z widokiem czerwieniącego się nieba, był on zwiastunem kolejnego dnia pełnego błogosławieństw.

Wczoraj i dziś załatwiałyśmy jedną sprawę spędzając wiele czasu w drodze – tłok na drogach w Dar es Salaam jest niewiarygodnie duży – nigdy nie wiesz kiedy i którą drogą dojedziesz do celu. Remontów wciąż przybywa, a każdy z nich jest niekończącą się historią. Wszyscy uczestnicy ruchu drogowego mają pierwszeństwo – oczywiście nie gwarantowane prawem – zatem jazda pod prąd jest tu czymś normalnym :) Spotkać tu można trójkołowe ryksze – bajaji (czytaj: badżadżi), które są zwinne i w miarę szybkie. Pytanie, ile osób może być przetransportowanych za pomocą Bajaji, jest ekscytujące. Mimo, że limit prawny to trzech pasażerów, można ze zdumieniem obserwować, jak wiele osób wydostaje się z Bajaji. Nasze postulantki i aspirantki preferują bajaji mimo, iż muszą się tam ściskać w pięć - nie licząc kierowcy. W dala dali (miejski autobus) muszą stać na baczność i znosić to, że ktoś przez pół godziny depcze ich stopy.

Miejscowi pomysłowo przerobili te pojazdy, aby zaspokoić różne potrzeby, czyniąc je istotną częścią codziennego życia. Są one nie tylko używane jako taksówki do transportu pasażerów, ale są również używane jako mini-vany, które przenoszą wszystko, od żywności po meble i zwierzęta gospodarskie.

Patrząc na zdjęcia, można się trochę przerazić, jednak z pozycji kierowcy jazda nie wydaje się niebezpieczna, gdyż w całym mieście można spotkać mnóstwo progów zwalniających, które bardzo ograniczają prędkość pojazdów. Za to trzeba wykazać się wielką cierpliwością. Warto znaleźć sobie jakieś zajęcie – najlepsza jest modlitwa różańcowa albo, jeśli jesteś pasażerem, kurs suahili na Duolingo.

  


Popularne posty z tego bloga

Heri ya Mwaka Mpya!

Bóg wciąż powołuje do służby w Kościele...

Niedziela dziękczynienia