Pora deszczowa nad oceanem...
Dziś już ostatni dzień października, poświęconego Matce Bożej Różańcowej - u nas inna aura niż w Polsce. Zajęłam się solidną nauką języka Suahili i pracą, nawet nie wiem kiedy minęły całe cztery dni. Mamy już porę deszczową, która jest znacznie bardziej upalna, niż pora sucha. Zrobiło się wokół kolorowo i radośnie. Kiedy słońce świeci, możemy podziwiać kwitnące drzewa i krzewy.
Dziś jednak rano obudziła nas burza i
długo padał ulewny deszcz. Niezwykłe to zjawisko, kiedy słyszysz
wokół ogromny huk spadającej z nieba wody. Niekiedy w czasie
celebracji Eucharystii oraz w czasie modlitwy różańcowej, którą
sfilmowałam, nie można było usłyszeć siebie nawzajem ani osoby
prowadzącej. Natomiast droga do domu zamieniła się w strumień.
Z nauką języka suahili jest coraz lepiej – potrafię
napisać proste teksty – oczywiście jeszcze przy pomocy słownika.
Jednak gdy czytam, każde słowo wygląda jeszcze obco. To samo ze
zrozumieniem, tego, co się mówi. Jestem jednak w bardzo dobrej
sytuacji, gdyż oprócz prawdziwej nauczycielki Anny, mam jeszcze
wiele nauczycielek dokoła. Najpierw moje siostry, a następnie
koleżanki w pracy – są pełne życzliwości i bardzo pomocne.
Kreują zabawne sytuacje, sprzyjające zapamiętywaniu, dodają mi
odwagi i motywacji do nauki.