Adwent pełen zaskoczeń...
Czas Adwentu okazał się intensywnym czasem w pracy i w domu a także w parafii. Przygotowania do Świąt trwają i cieszymy się tym wyjątkowym czasem, w którym umacniają się nasze więzy siostrzane oraz relacje z otoczeniem, w którym żyjemy.
Trudno uwierzyć, że za progiem Święta Bożego Narodzenia, gdy termometr wskazuje 30 stopni i nie ma śniegu, zimna, ani też świecidełek, krasnali, reniferów i innych dekoracji przedświątecznych. Kolędy też brzmią inaczej – i chociaż je śpiewam razem z chórzystami, w żaden sposób nie wprawiają mnie w nastrój świąteczny. Niestety, nie nasuwają one skojarzeń, nie przywołują wspomnień... Są czymś po prosty czymś nowym i otwierają serce na nowe Boże Narodzenie!
Wyjątkowość tych prób chóralnych ciągle mnie zdumiewa. Czasem wszystkie cztery parafialne chóry ćwiczą w jednym czasie, w niewielkiej odległości. Każdy śpiewa coś innego – w chórach także głosy ćwiczą odrębne partie w tym samym czasie, jednak wszyscy korzystają – nie przeszkadzając sobie wzajemnie. Zabawnie było, gdy słysząc, że inny chór nieopodal śpiewa „Cichą noc”, włączyłam się w ten śpiew… Wśród serdecznego śmiechu usłyszałam: „O Sista, Jamani…”. Teraz, przed świętami, próby są codziennie, my jednak nie uczestniczymy we wszystkich spotkaniach.
Podróż do pracy dala dalą to nowa wakacyjna przygoda. Ponieważ
jeżdżę teraz sama, wybrałam ten środek transportu, gdyż z
jednej strony jest najbardziej ekonomiczny, ale też pozwala czuć
się jedno z ludźmi tutaj. Wczoraj rano wsiadłam w bardzo zatłoczony autobus - drzwi się nie
zamknęły – stanął w nich konduktor, a ja za nim w tłumie
ściśnięta.. a mój welon powiewał na wietrze niczym chorągiewka.
Nie straciłam go na szczęście. Być może dlatego, że na kolejnym przystanku zatrzymano autobus i zaproszono jeszcze więcej ludzi, w skutek czego zostałam wtłoczona wgłąb pojazdu... Szaleństwo!
Dziś już
poczekałam na taki autobus, w którym było mniej ludzi… Plusem
jest to, że dala dale jeżdżą jedna za drugą w tym samym
kierunku, nie trzeba długo czekać na kolejną. Ludzie, z którymi pracuję szanują mój wybór i przyznają, że jestem już zaznajomiona z otoczeniem.
Zaskoczeniom tutaj nie ma końca. Dziś była kontrola urzędowa w szkole. Inspektorka przyszła z czwórką małych dzieci, gdyż są wakacje. Więc się nimi zajęłam, tak jak umiałam. Było bardzo kreatywnie… W efekcie kontrola wypadła pozytywnie, bo dzieci bardzo dobrze oceniły placówkę. Nie chciały wracać do domu... A mama pytała o warunki przyjęcia dzieci do szkoły.





